Uprawa bezorkowa zyskuje coraz więcej zwolenników. Jest kilka mocnych argumentów za nią przemawiających. Rezygnacja z orki wymaga jednak nieco innego podejścia, jeśli chodzi o maszyny wykorzystywane do uprawy.
Bez wątpienia uprawa bezorkowa pozwala na zaoszczędzenie wody glebowej. Orka oznacza stratę 6 mm/dzień wody. Jeśli ją zagęścimy np. wałem, to straty te nieco maleją. Szczególnie istotne jest to wiosną, jednak wtedy w ogóle nie powinno się orać, zwłaszcza że coraz częściej w tym czasie brakuje wody (czasem orka jest konieczna, bo trzeba zagospodarować chociażby obornik, ale wtedy najlepiej ją wykonać tak wcześnie, jak tylko się da).
Z czym do bezorkowej?
Generalnie jeśli mamy mało skomplikowany płodozmian składający się np. z pszenicy (także dodatkowo jakiegoś gatunku jarego), rzepaku buraków i kukurydzy, to do uprawy bezorkowej wystarczą nam:
- gruber do głębszej uprawy,
- talerzówka, jeśli kukurydza przeznaczana jest na ziarno – do mieszania słomy i jej dodatkowego rozdrobnienia i zniszczenia części gąsienic omacnicy,
- zestaw uprawowo-siewny talerzowy, który poradzi sobie z resztkami na powierzchni gleby.
Na tym właściwie można by zakończyć. Generalnie większość z tych maszyn znajduje się w każdym gospodarstwie. Jeśli chodzi o gruber do głębszej uprawy, to możemy wykorzystać kultywator ścierniskowy, który już posiadamy. Jeśli ma on możliwość odkręcenia bocznych skrzydełek i zmiany redlicy na węższą, to po takiej modyfikacji możemy uprawiać głębiej. Minusem będzie tutaj większe zapotrzebowanie na moc, zwłaszcza na cięższych glebach. Ograniczeniem też w pewnym stopniu będzie rodzaj przeciążeniowego zabezpieczenia elementów roboczych. Jeśli nasz kultywator ma zabezpieczenie na kołek ścinany, to wraz ze zwiększaniem głębokości roboczej rośnie ryzyko, że będzie miało ono więcej pracy. W praktyce jest to uciążliwe, bo na kamienistych glebach będzie wymagało przestojów i wymiany kołków.
Dodatkowo powyższy park maszynowy mógłby uzupełnić głębosz lub modny ostatnio pług dłutowy. Ten drugi może też być stosowany zamiennie z gruberem do głębszej uprawy. Jest jednak znacznie droższy od pługa, choć ten drugi nie jest dużo bardziej skomplikowany w budowie (wymaga mocniejszego ciągnika).
Zacznijmy od żniw
Załóżmy, że mamy podstawowe maszyny i chcemy uprawiać bezorkowo. Po żniwach możemy zastosować talerzówkę lub gruber do pierwszej uprawy. Następny zabieg może już służyć docelowemu przygotowaniu stanowiska pod zasiew, a jego głębokość zależy od gatunku, który chcemy zasiać. Jeśli będą to zboża, to uprawa nie musi być głęboka – wystarczy nawet 15 cm, zwłaszcza jeśli przedplonem był rzepak czy strączkowe. Jeśli był to inny gatunek, to można uprawiać głębiej, na ile pozwalają nam maszyny i moc ciągnika. Głębszą uprawę uda wykonać się w zasadzie tylko gruberem po zdemontowaniu bocznych skrzydełek. Warto mieć na uwadze, że w klasycznym kultywatorze ścierniskowym elementy robocze są umieszczone na ramie w większych odstępach i zazwyczaj w maszynie o szerokości 3 m jest ich 7, wiec odległość między nimi wynosi 50 cm. To oznacza, że pasy pomiędzy nimi raczej nie będą wystarczająco dobrze uprawione i spulchnione. Jeśli zatem nie mamy lub nie planujemy zakupu kultywatora typowego do głębszej uprawy, to warto zabiegi wykonywać przesunięciem w stosunku do tych z poprzedniego roku.
W przypadku uprawy zboża po zbożu zwróćmy uwagę na fakt, że trzeba wykonać więcej zabiegów mechanicznych na ściernisku. Chodzi o zwalczenie szczególnie samosiewów zbóż, których nie da się chemicznie ograniczyć w nowej uprawie. To szczególnie ważne, jeśli uprawiamy zboża nasienne. Jeśli po zbożach ma przypaść rzepak, to pole również warto głębiej uprawić. Po burakach, jeśli chcemy jeszcze zasiać pszenicę, to jeśli były one wybrane w optymalnych warunkach i nie było zbyt mokro, to na niektórych stanowiskach nie musi okazać się konieczna uprawa przed siewem. Można bezpośrednio wjechać agregatem uprawowo-siewnym. Jeśli mamy wątpliwości, czy np. liści
Ważne, by po głębszej uprawie porządnie zagęścić glebę. Zwykły wał rurowy znajdujący się najczęściej w klasycznym kultywatorze ścierniskowym nie zrobi tego dobrze. Można zatem na własną rękę wymienić wał na pierścieniowy lub rozejrzeć się za używanym kultywatorem do uprawy bezorkowej. Tu niestety pojawiają się 2 przeszkody: pierwsza jest taka, że używane zachodnie sprzęty mogą być dość drogie, a druga, że występują one najczęściej w wersji 3-metrowej, wymagającej ciągników o większej mocy.
Tylko talerze
W każdym z opisywanych przypadków niezbędny właściwie jest talerzowy agregat uprawowo-siewny. Zwykłe redlice stopkowe w siewniku będą się zapychać resztkami, zwłaszcza na lżejszej glebie mającej tendencję do „przelewania się” (szczególnie jeśli jest przesuszona). Bez talerzowych redlic nie będziemy w stanie porządnie zasiać, przede wszystkim rzepaku wysiewanego na głębokość 2 cm. Siew siewnikiem z redlicami stopkowymi może się sprawdzić na stanowiskach po np. ziemniaku czy strączkowych.
Podsumowując do uprawy bezorkowej na początek wystarczą:
- brona talerzowa,
- kultywator ścierniskowy z możliwością odkręcenia bocznych skrzydełek,
- głębosz,
- talerzowy zestaw uprawowo-siewny.
Tekst i foto: Jacek Daleszyński