baner_formula_2024

Po co nam dzikie zapylacze w sadzie? Co zapyla, a co nie zapyla roślin sadowniczych?

Trzmiele na szczeci sukienniczej - fot. Woliński
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
VK
Email


Choć dieta człowieka opiera się głównie na wiatropylnych zbożach, a niemal 99% spożywanej sacharozy uzyskuje się z buraka cukrowego i trzciny cukrowej, to niemal wszystkie drzewa naszych sadów potrzebują owadów zapylających do wydajnego plonowania.

Jedynie orzech włoski i leszczyna zapylane są za pośrednictwem wiatru. Najlepiej znanym owadem zapylającym pozostaje pszczoła miodna (Apis mellifera) hodowana na masową skalę. Trwają też prace nad udomowieniem wielu spokrewnionych z nią błonkówek, nie dających wprawdzie miodu ani wosku, za to zapylających wydajniej niektóre gatunki warzyw i roślin jagodowych. Można już komercyjnie nabywać trzmiele oraz niektóre pszczoły samotne (niemiodne), zwłaszcza murarkę rudą (Osmia rufa) i porobnicę włochatkę (Anthophora plumipes).

Sad przyjazny dzikim zapylaczom to miejsce, gdzie:

  • Środków ochrony roślin używa się racjonalnie, zgodnie z przepisami oraz dobrymi praktykami (w tym nie stosuje się środków zakazanych w Polsce i UE, zapewnia prawidłową rotację pestycydów, wybierając substancje o maksymalnie krótkiej prewencji dla pożytecznych stawonogów).
  • Wprowadza się zielony mulcz zamiast czarnego ugoru. Między rzędami wprowadza się zioła, szczególnie potrzebne dzikim zapylaczom, jak drobnonasienne bobowate dla trzmieli. Mnóstwo pożytecznych stawonogów skorzysta również z facelii i gorczyc. Pewien odsetek traw gazonowych w mulczu bywa nie tylko dopuszczalny, ale wręcz zalecany. Pszczole miodnej nie są one potrzebne, jednak z ich pustych źdźbeł skorzystać może wiele samotnic, a z soczystych listków gąsienice niektórych motyli.
  • Międzyplony stosuje się po likwidacji starego sadu towarowego i przed założeniem nowego.
  • W miarę możliwości zostawia się „dzikie zakątki” z łanami pokrzyw, odsłoniętą, gołą glebą (tak zwane sandaria, używane jako lęgowiska przez wiele błonkówek).
  • Wprowadza się hoteliki dla owadów (najlepiej konstruowane z surowców wtórnych oraz materiałów naturalnych, np.: pustych źdźbeł trzciny, starych cegieł dziurawek, nieimpregnowanych i niemalowanych desek).

Po co nam dzikie zapylacze w sadzie?

Produktywność sadów, szczególnie gruszowych, rośnie wraz z aktywnością dzikich zapylaczy. W Polsce będą to przede wszystkim:

  • rozmaite błonkówki, prócz samotnic także osy właściwe (Vespinae), klecanki (Polistinae), kopułkowate (Eumeninae), grzebaczowate (Crabronidae) i nękowate (Sphecidae);
  • wiele muchówek (dwuskrzydłych), zwłaszcza z rodziny bzygowatych (Syrphidae), rączycowatych (Tachinidae), bujankowatych (Bombyllidae), plujkowatych (Calliphoridae) i muchowatych (Muscidae);
  • łuskoskrzydłe, tj. motyle dzienne (Rhopalocera) i niektóre ćmy (Heterocera);
  • pewne chrząszcze (tęgopokrywe).

Przedstawiciele wszystkich ww. rzędów owadów w stadium dorosłym pobierają nektar i pyłek jako pokarm. Po przeniesieniu pyłku na znamię słupka rośnie liczba dobrze zawiązanych, żywotnych nasion. Wraz z nimi poprawia się jakość owocu – nie tylko z perspektywy rośliny macierzystej, lecz także sadownika i nabywców jego towaru. Owoce pestkowe i ziarnkowe są większe, bardziej symetryczne, słodsze, soczystsze, wreszcie ładniej wybarwione. Sporo owoców gatunków jagodowych i warzyw w ogóle by nie powstało bez udziału błonkówek zdolnych do tzw. zapylania wibracyjnego (ang. buzz pollination). Także liczne egzotyczne gatunki sadownicze potrzebują zwierzęcych zapylaczy, nierzadko innych niż pszczoła miodna. Dość wymienić: figę karyjską potrzebującą odwiedzin blastofagów; krzew kawowy, awokado i karambolę zapylane przez melipony; pitahaję zapylaną przez nietoperze.

Wiele dzikich zapylaczy, rodzimych dla Polski, przynosi też sadownikom dodatkowe korzyści. Osy społeczne i samotne tępią owady szkodliwe dla człowieka, gdyż karmią swoje larwy pokarmem zwierzęcym. Larwy wielu bzygowatych pożerają ogromne ilości mszyc, czasem również miodówek i wciornastków (od 200 do tysiąca mszyc może paść łupem jednego czerwia tych osobliwych muchówek). Inne bzygi w stadium czerwi żyją w wodach słodkich, wydatnie przyczyniając się do ich samooczyszczania. Motyle dzienne stanowią czułe, żywe wskaźniki stanu środowiska naturalnego. Za sprawą ich urody chętnie wybaczamy im żarłoczność ich gąsienic. Coraz częściej także w Polsce uświetniamy uroczystości wypuszczając ich imagines na wolność.

To, co nie nazwane, nie istnieje?

Mimo tak ważnej roli owadzich zapylaczy brak ich definicji w popularnych słownikach języka polskiego, a co gorsza w polskim ustawodawstwie. Tym niemniej termin „owady zapylające” trafia się w przepisach wykonawczych, chociażby w Rozporządzeniu dot. integrowanej ochrony roślin, nakazującym używać pestycydów „w taki sposób, aby minimalizować negatywny wpływ zabiegów ochrony roślin na organizmy niebędące celem zabiegu, w szczególności dotyczy to owadów zapylających…

Ile jest warta praca dzikich zapylaczy?

Już kilka lat temu próbowano oszacować wartość „usług” świadczonych ludzkości przez zwierzęta zapylające kwiaty. Według rozmaitych obliczeń wynosiła ona 153–265 mld euro rocznie (wyliczenia w latach 2016–2019). Dla najważniejszych upraw w Polsce, w tym jabłoni (a także porzeczek, malin i truskawek), takich obliczeń dokonywano już dwie dekady temu. Wartość rocznej pracy owadzich zapylaczy szacowano wówczas na 3–4 mld zł.

Co zapyla, a co nie zapyla roślin sadowniczych?

Choć samotnice występują w sadach mniej licznie od robotnic pszczoły miodnej, bywają równie wydajnymi zapylaczami. Na przykład pojedyncza samica murarki rogatej może zastąpić w towarowym sadzie jabłoniowym setki zbieraczek pszczoły miodnej. Już 530 osobników tej murarki wydajnie zapyla hektar sadu jabłoniowego. Porównywalną wydajnością charakteryzuje się dostępna komercyjnie murarka ogrodowa. 560 samic wystarczy do należytego plonowania sadu jabłoniowego,

  • 3100 – sadu wiśniowego,
  • a 960 – porzeczki czarnej.

Do tego może ona pracować w tunelach foliowych. Jest bardzo spokojna, nie broni gniazda, nie użądli człowieka. Aby osiągnąć identyczną wysokość plonów w wyżej wspomnianych uprawach, trzeba zaprząc do pracy od 2 do 5 uli (80–200 tys. robotnic pszczół miodnych).
Bzygi to fascynująca grupa muchówek, słynących przede wszystkim z kolorystyki naśladującej osy. Potrafią zawisnąć w powietrzu jak śmigłowce, a niektóre niczym kukułki podrzucają swoje jaja innym owadom. Ich różnorodność w Polsce porównywalna jest do dzikich pszczołowatych – jednych i drugich mamy bowiem blisko 400 gatunków. Członkowie podrodziny Syrphinae tępią również wiele mszyc. Szczególne zasługi mają tu – jak sama nazwa wskazuje – bzygówka mszycznica oraz mszyczniki. Wyjątkiem jest mszycznik stonkowiec jako pogromca chrząszczy, zagrażających naszym winoroślom, bobowi i nasturcjom. Nic dziwnego, że tak pożyteczna grupa owadów doczekała się szczególnej uwagi Komisji i Parlamentu Europejskiego. Wiele działań z Nature Restoration Law, poświęconych dzikim zapylaczom, wprowadzono właśnie z myślą o tych „niby osach”.
Niektórych sadowników dziwi postulat ochrony ciem. Z praktyki zawodowej wiedzą dobrze, jak wiele strat powodują gąsienice motyli nocnych. Rozpowszechniane w mass mediach opinie o pozytywnej roli tych „burych motylków” w zapylaniu wydają się co najmniej przesadzone, skoro z zajęć w szkołach rolniczych albo lektury kluczy do identyfikacji owadów wiadomo, jak wiele ciem nie pobiera wcale pokarmu w stadium dorosłym. Nie odwiedzając kwiatów, nie mogą pełnić roli zapylaczy. Mowa tu przede wszystkim o pawicowatych. Tak pożyteczne dla ludzkości owady, jak jedwabniki morwowy i dębowy, jak również takie piękności naszej fauny, jak pawica grabówka czy prawem chroniona lotnica zyska nie odżywiają się nektarem ani pyłkiem w dojrzałym wieku.
Z drugiej strony, w tak bogatej w gatunki (160 tys. opisanych do dziś), niejednolitej grupie jak ćmy znajdziemy jednak sporo całkiem dobrych zapylaczy. Szczególna rola przypada zawisakom (Sphingidae) jako owadom o niezwykle długich ssawkach. Nierzadko są to najlepsi zapylacze wielu goździkowatych lub jedyni rywale trzmieli w zapylaniu kwiatów długo ostrogowych i motylkowatych. Aczkolwiek i w tej rodzinie spotkamy formy nie żerujące, zatem nie zapylające w wieku dorosłym, np. nastrosza topolowca.
Chrząszcze należą do najstarszych ewolucyjnie zapylaczy. Do dziś odgrywają istotną rolę w produkcji nasion u roślin o łatwo dostępnych, talerzykowatych kwiatach czy kwiatostanach, jak „lilie wodne”, magnolie czy selerowate. Spośród gatunków sadowniczych strefy umiarkowanej mocno zależny jest od nich amerykański urodlin trójłatkowy.

Myśl globalnie, działaj lokalnie

Co łączy wszystkie, omówione wyżej dzikie zapylacze polskich sadów? Główną cechą odróżniającą je od pszczoły miodnej pozostaje lokalny charakter ich działania. Wszystkie operują blisko swych lęgowisk oraz miejsc rozwoju larwalnego i przepoczwarzenia. Nie przenosi się ich zależnie od potrzeb sadownika, tak jak pasiek wędrownych pszczoły miodnej. To problem dla sadownika, któremu trudniej, dajmy na to, poprawić plonowanie sadu gruszowego od sadu jabłoniowego. Zarazem to wyzwanie przy ochronie dzikich zapylaczy. O ile troska o dobrostan pszczoły miodnej oznacza lepsze warunki chowu, o tyle troska o nieudomowione owady zapylające oznacza ochronę całej ich „małej ojczyzny”, w tym przypadku w naszym sadzie.
Jak pogodzić ochronę zapylaczy z ochroną roślin?
Inna jest entomofauna małych sadów przydomowych, inna wielkopowierzchniowych sadów towarowych, gospodarstw szkółkarskich żyjących z produkcji podkładek i wstawek, wreszcie specjalistycznych kolekcji pomologicznych, utrzymywanych do celów naukowych i dydaktycznych. Swoistymi, zanikającymi dziś typami sadów pozostają: aleje drzew owocowych wzdłuż szos, zakładane przez administrację zaborców i postępowych ziemian w XVIII–XIX wieku; niektóre remizy dla zwierzyny łownej, obsadzone drzewami o owocach jadalnych dla człowieka. Na naszych oczach zanikają rodzinne ogródki działkowe, a jednocześnie powstają nowe typy sadów: rolno-leśnych, permakulturowych bądź wchodzących w skład sztucznych stref buforowych rzek. Przy muzeach i gospodarstwach agroturystycznych odtwarza się kolekcje odmian historycznych.
Nie sposób wyobrazić sobie dzisiejszego rolnictwa bez intensywnych sadów wielkotowarowych, jak również nie sposób uczynić je miejscami szczególnie przyjaznymi dla większości dzikich zapylaczy. Co można w takim razie zrobić? Na pewno warto skompensować pożytecznym bezkręgowcom – nie tylko owadom zapylającym – istnienie takich „owadzich pustyń” poprzez wzmożoną troskę o resztki dawnych żerowisk i lęgowisk oraz tworzenie w pewnym oddaleniu od sadów towarowych nowych ostoi dzikich zapylaczy. Resztkami dawnych ostoi są zarówno siedliska naturalne (lasy, mokradła, ziołorośla nadrzeczne), jak i tradycyjnie użytkowane tereny rolnicze, lasy gospodarcze i poletka myśliwskie, wreszcie rozmaite nieużytki.
Pomysłów na nowe refugia owadów zapylających nie brakuje. Od lat promuje się łąki miejskie, pasy kwiatowe na wsiach, ogrody biocenotyczne, tzw. parki kieszonkowe, wreszcie zielone fasady oraz zielone dachy. Ochrona dzikich zapylaczy była pierwszym, a troska o pszczołę miodną dopiero drugim celem wprowadzenia ekoschematu „Obszary z roślinami miododajnymi”. Zawarty w nim wykaz 2 dostarcza listy łatwo dostępnych międzyplonów, jakie warto podsiewać także i w mulczu sadów. Wykaz 1 z kolei przyda się nie tylko przy użyciu środków z tego ekoschematu, lecz również przy tworzeniu listy ziół do własnego sadu polikulturowego bądź pasa kwietnego.

Mgr Adam Kapler Przyrodnik niezależny, ekspert fundacji „Zaangażowani”

Czytaj więcej

Zapylanie borówki

Skuteczne zapylanie borówki

Borówka wysoka (Vaccinium corymbosum), znana również jako borówka amerykańska, to roślina sadownicza, której uprawa zyskuje w Polsce coraz większą popularność.

Rolnik Roku WWF 2025

Fundacja WWF Polska rozstrzygnęła konkurs na Rolnika Roku. Celem konkursu jest promocja najlepszych praktyk rolniczych przyjaznych przyrodzie oraz wyłonienie laureatów wyróżniających się